środa, 16 lutego 2011

Zimowa piosenka

Czerwona nić, która miała ponoć łączyć bliskie sobie osoby. Czasem jak to nić – przecina skórę, czasem owija się dookoła szyi. Kiedy indziej zaś staje się ostatnim łącznikiem ze świadomością, ostatnią barierą, która chroni przed popełnieniem głupstwa.

Trudno jest zawierzyć się komuś na tyle, aby zawisnąć jedynie na czerwonej nici. Jeszcze trudniej jest tą nić utrzymać w dłoniach, gdy ktoś opiera się jedynie na niej.

Bezsilność? Najgorsze z uczuć.

Czasami wolę udawać, że nie zdaję sobie sprawy z tego co się dzieje wokół. Często się uśmiecham, wygłupiam, infantylizuję dziesiątki spraw. Są jak magiczne tabletki zapisane przez doktor P., które odsuwają problemy na bliżej nieokreślony czas. Sprawiają, że jest ciepło, miło i przyjemnie.

Wróciłam do nałogu książek. Życie zamknięte miedzy dwiema okładkami jest tak bezpieczne, tak spokojne. Problemy innych absorbowane z zawrotną prędkością dają uczucie błogości. Pozwalają na tłumienie własnych, które mrugają leniwie, gotując się w wewnętrznym kotle, co jakiś czas wyrzucając wrzącą mackę.

Wiosna. Potrzebuję wiosny.
Spaceru do lasu, krzyczenia w stronę drzew, łez przytulonych do szorstkiej kory.

COŚ SIĘ ZMIENIŁO.
Okazało się, że łatwo się rozporządza czymś czego nie ma, trudniej – gdy świadomość istnienia pojawia się już po stracie. Żałuję? Bez wątpienia nie. Powoli zaczynam przestawać żałować przeszłości. Pojawia się lęk przed nieznanym, setki pytań. Ale także pewność. Luksus pewności przekonań, na który do niedawna nie mogłam sobie pozwolić.

Erti, perti,
Hyssi, tryssi,
Skacząc po mrozie,
Odmarza mi tyłek.

Dlaczego jest mi tak smutno gdy o niej myślę? Dlaczego mam nadzieję, że się mylę?

Fęda, Jętra,
Deryks, Czernyks,
Pierwszy śnieg,
On w żółtych spodniach.

1 komentarz:

emma pisze...

długo mnie tu nie było.

bezsilność, najgorsze z uczuć- zgadzam się.. nie wiadomo co robić, co myśleć, najlepiej uciec, tylko gdzie, kiedy trzeba tkwić w tym miejscu jak kołek..

nałóg czytania książek, kiedyś też go miałam, ale teraz studia, nawał pracy, kserówkowe piekło w pokoju.. ale przyjdą wakację i jak co roku wszystko nadrobię..
tylko wcześniej prześlizgnąć się przez sesje.. brr
bo czytać tego co teraz na zajęciach mamy w wakacje to ja nie chce..
tylko brak motywacji..

wiosna, wiosna już jest, jedyne co mi poprawia humor, ale to źle że humor uzależniony mam od pogody. wczoraj było pięknie słonecznie ciepło, spakowałam rzeczy do czytania i marsz do parku do ławke.. tak mogłabym codziennie.. tylko w parku wiosna tak rozprasza... tak spokojnie tam, jak w Rivendell..

mam nadzieję że od czasu tej notki u Ciebie się poprawiło- bo patrząc po notce chyba miałaś zły dzień kiedy to pisałaś, taki dziwny smutek tu się plącze między literami..

trzymaj się, i wyjdź do wiosny, to pomaga :*