sobota, 20 listopada 2010

Requiem dla snu

Szept, myśl, zapomnienie,
Krok, skok, uderzenie,
trzask, blask, wokół mgła,
bat, kat, po krwi szłam.

Dlaczego przywiązane do szyi kamienie nie duszą? Powinnam czuć ich ciężar na piersi. Stabilizują, pomagają utrzymać pozycję, ale nie krępują skrzydeł. Czy coś z nimi nie tak? A przecież kamyk jest stworzeniem doskonałym, równym samemu sobie.

Życie w szklanej skorupie opiera się o stałą troskę o kruchą powłokę. Gdy rozbija się na setki kawałków, człowiek staje nagi przed światem, a stopy rani okruchami szkła. Ale smak pierwszego wiatru na ustach, zapach powietrza - betonu po deszczu, zdecydowanie jest wart tego wysiłku.

Marzę.
Znów marzę.

1 komentarz:

emma pisze...

Przykro mi słyszeć o Twojej przyjaciółce.. tak młoda.. przecież to tylko dwa lata starsza ode mnie.. a najgorsze jest to że gdy myślę 'nowotwór' myślę często 'jestem za młoda, to mnie jeszcze nie dotyczy'.. i pragnę zapomnieć o tych wszystkich młodych ludziach, dzieciach i wbić sobie do głowy że jeszcze całe życie przede mną.. znowu ta pewność niepewna...


kamienie przywiązane do szyi...?
przyznam, że nie bardzo rozumiem to wszystko. A nie można ich odczepić i pofrunąć? pewnie nie można. każdego coś przytrzymuje przy ziemi.