niedziela, 27 września 2009

Powrót

Więc minęły już dwa dni od mojego powrotu na niwę mazowieckiej ziemi. 3 tygodnie temu ze spakowanym plecakiem udałam się na podbój Pomorza. W międzyczasie Płock, dentystka i parę innych atrakcji.
Dużo spraw się zmieniło. Oczywiście SZOK jak zobaczyłam Martyna z pełnym make-upem (przy niej mroczność Sharon wymięka), ale to było tylko jedno z wielu zaskoczeń. Fajny wypad do Płocka na pewno zostawi po sobie wiele wspomnień, choć jak to w życiu – są i takie, które chciałoby się zapomnieć.
Chlanie z Martynem u Martyna, na polu (a właściwie na polach), u mnie tudzież w innych miejscach było tym czego obie potrzebowałyśmy. Ot takie jazdy z autostrady do piekła czy Tomka na wolności :)
Całkowicie zaskoczona byłam po spotkaniu z Karolem. Już nie pamiętam ile lat się znamy. Dużo. Chyba piąty rok już bije. Zaczęło się od grania w karty, potem przelotnych rozmów. Zawsze traktowałam go jak nieodłączny element mojego życia, który gdzieś tam jest, mimo że wszystko inne się zmienia. Element, który nie ukrywam traktowałam nieco z góry. Teraz po szoku, który przeżyłam spacerując nim po Gdyni trudno mi do tego wrócić. Zamiast zerojedynkowego ciągu przetwarzanego przez komputer czy esy żywy człowiek. Wiem, że to może brzmieć dziwnie, ale tak jest. Trudno mi się przestawić niejako z bota na żywego człowieka. Chyba pierwszy raz w życiu naprawdę za nim tęsknię.
Jeśli chodzi o tęsknotę, to czasowe rozstanie z Kacprem też mi dobrze zrobiło. Pozwoliło uporządkować trochę spraw, wyznaczyć priorytety. Odbyć wędrówkę w głąb siebie siedząc pośród tak! RÓŻOWEJ piany w wannie i zapachu płatków róż. Teraz znów ich zapach jest ze mną, w postaci pięknego bukietu. Dziękuję :*
Bardzo żałuję, że nie mogę mieć kontaktu z Martynem na co dzień. Widzę jak się zmienia każdego dnia, jak coś co jeszcze miesiąc temu było oczywistością, zmienia się w pył. Chciałabym te zmiany widzieć nie tylko za pośrednictwem komputera, ale po prostu czuć. Ale tak jak rozmawiałam z Karolem – nie mogę i nie chcę sobie wyobrazić życia innego niż tutaj. Wiem, że tu jest mój czas i moje miejsce.
Jestem chora. Kicham, smarkam i chce mi się spać. Słucham ‘Come Clarity’ In Flames.
Żeby nie było tak pięknie i wesoło zamieszczam notkę napisaną 21 września tego roku. Takie tam myśli. Spadam spać. Dobranoc.

21.09.09
Na pobliskim wzgórzu bieleje brzozowy krzyżyk. Zamykam oczy i widzę go każdego dnia. Co poranek zatrzaskuję mu drzwi do mojej pamięci, co wieczór upadam na kolana i rzucam garstkę ziemi. Tak strasznie tęsknię za marzeniami ułożonymi do snu pod jasną gałązką. Tak bardzo boję je się zachować.

Wsłuchuję się w dźwięki Daybreakera. Tyle rozmów, tyle ciepłych i smętnych chwil. Dziś znów namaluję krąg przecięty dwiema liniami. W każdej z ćwierci umieszczę znak czasu. Brunatny od zaschniętej krwi.

Brak komentarzy: