środa, 2 września 2009

Moja Warszawa

Dużo się ostatnio działo :)
Odkrywam na nowo Warszawę. Chyba przestała być tym znienawidzonym miejscem, które musiało mi zastąpić Redę i okolice. Potem była miejscem zapewniającym szybką rozrywkę - chlanie nad Wisłą, wypad do kina, czy na jedzenie, w najbardziej kulturalnej wersji spacer po Łazienkach, Królikarni czy Wilanowie (że już nie wspomnę kto się tam uchlał :P). Teraz odkrywam ją z Kacprem na nowo.
Niedawno wyjście na Kopiec Powstania, ostatnio - do Muzeum PW. Chociaż nie zgadzam się z propagandą heroicznego czynu wyzwoleńczego nazywając ją raczej głupotą i nieodpowiedzialnością, to podobało mi się :)Co ja poradzę, że kręcą mnie takie maszynki do zabijania. Liberator w wersji 1:1 był genialny *_*.
W niedzielę pokaz Capoeiry, gdzie Kacper wraz z Wiolą wyginali śmiało ciało :) Do tego trochę także innych egzotycznych sztuk i mnóstwo ludzi :P Dobrze było poczuć rytm miasta, jego pulsujące piękno.
Poniedziałek stał pod znakiem koncertu Turbo, Stratovariusa i Sabatonu. Stratovarius mi się bardzo podobał podobnie jak Turbo, mimo że to nie moje ulubione kapele - raczej z trzeciej, może czwartej dziesiątki. Sabatonu już przed koncertem miałam powyżej uszu, ale ku własnemu zaskoczeniu - podobało mi się :) Jeśli kogoś interesuje sam koncert to zapraszam tutaj -> , gdzie na serwisie wiadomości24.pl udało mi się zamieścić swój artykuł (ale do tego przejdę póżniej). Jak zwykle zostałam rozwalona przez Rycha :P Podszedł do nas w koszulce z wielkim napisem CREW i... był ważny :D Jako prywatny komunikator (tzn. komunikuję ludziom sprawy o których ktoś inny z różnych przyczyn nie chce mówić - zapraszam do korzystania z usług ;] ) wiadomość przekazałam i uzyskałam pewną informację rokującą nadzieję, która wprawiła Martyna w szpampański humor - tak trzymaj Kochana! Rozwalił mnie także tekstem 'Stoję sobie za sceną i widzę jak nagle ktoś centralnie na środku macha włosami. Patrzę - a to Marta' XD No tak mój słynny headbanging 90 cm włosami który kręci nieziemskie kółka i potrzebuje sporego pola do manewru (do dziś boli mnie kark :() Gdy tak z Kacprem staliśmy (a w moim przypadku - machaliśmy) na pierwszym z przejść w amfiteatrze nagle poczuliśmy uderzenie w plecy, gdy ktoś zbiegł ze schodów i z impetem na nas wpadł. Okazało się, że to z wielkim uśmiechem był we własnej osobie sam Opos :D. Pozdrowienia dla niego :P
Dzisiaj pokaz przedpremierowy 'Bękartów Wojny'. Quentin Tarantino w najlepszym wydaniu. Przed pokazem staliśmy sobie grzecznie w kolejce z biletmi, gdy podchodzi jakiś koleś i świeci potężną latarą w oczy. Toż to szanowny pan redaktor z 'dzień dobry tvn'! (jak ktoś chce zobaczyć niech jutro ogląda :P). Na pytanie o oczekiwania względem filmu wypaliłam, że raczej spodziewam się 'Kill Billa' osadzonego w realiach II wojny. Miałam na myśli zdjęcia, dopasowanie muzyki do scen, przedstawienie kobiet i trochę mordobicia. Ale pan redaktor zaczął się śmiać i gdy z Kacpra wydusił odpowiedź, życzył nam Kill Billa 3. Sam film - bardzo tarantinowski. Jak zwykle strąca postaci z piedestału, nadając im wygląd wściekłych rangersów. Pięknie sparodiowana scena z Romeo i Julii także dodaje smaczku. Powiem tylko tyle - mimo, że ta historia nie porywa i nie wznosi serca do gwiazd, to kawał porządnego kina gatunku :)
Dziś także powróciłam do mojego pseudo-dziennikarzenia. Trochę się wkurzyłam, jak się okazało że skasowali mi wszystkie moje artykuły. Zwłaszcza mi żal tego o Festiwalu Filmów Nordyckich, bo włożyłam w niego mnóstwo pracy - zarówno w rzetelność faktów, wielobarwność opisu, jak i język - nad nim spędziłam chyba najwięcej czasu. Zniknął, podobnie jak inne. W sumie to jestem sama sobie winna bo nie logowałam się do serwisu przez ponad 2 lata, więc mieli prawo mnie wylać na zbity pysk. Ale teraz mam ochotę do tego wrócić. Nawet jeśli to będą tylko relacje z koncertów.
A i jeszcze jedno :) Dostałam dziś piękną różę. Uwielbiam je. Są tak majestatyczne, a zarazem zamknięte w swojej dumie. Kocham ich kolce, które zostawiają na skórze ślad. Czasem zwodzą pięknym widokiem i brakiem zapachu. Samotne na swej wrogiej łodyżce. Aksamitne w dotyku. Najbardziej te ciemnoczerwone, w kolorze krwi. Jakby były darem z siebie ofiarodawcy. A może... to wszystko przez nazwisko :P

2 komentarze:

Unknown pisze...

Naprawdę szampański, już drugi dzień latam ze zbananowanym ryjem, z nikim się nie kłócę, jestem miła nawet dla SIOSTRY!, a do tego doszło jeszcze słuchanie disco polo. mua, świetnie się spisałaś :* żałuję bardzo, że nie mogłam tam być z wami, no ale odbiję to sobie jeszcze gwałcąc Cię na larwę co noc jak przyjedziesz :D

Kacper pisze...

jeszcze mamy wiele rzeczy do zwiedzenia ;) a co do koncertu to też miałem wkład, malutki, ale miałem w machanie włosami :D Film faktycznie zajebisty, choć pare gagów nie skumałem, to był iście, jak to trafnie nazwałaś 'tarantinowski' :P co do wywiadu... nic nie poradze że mam treme i się jąkam przy tym :D